Nadchodzą Święta. Czas, w którym w rodzinnym gronie zasiądziemy z rodziną do stołu i sielsko spędzimy wspólne chwile.
Tak przynajmniej pokazują nam piękne i długie reklamy, sami wiecie czego . Rzeczywistość jednak często odbiega od tego idealnego obrazu, który oglądamy w mediach.
Nie oszukujmy się współczesne Święta, bywają dosyć stresującym wydarzeniem. Mało komu nie udziela się tzw. świąteczna gorączka. Bo wiadomo, okna muszą być umyte, jajek ma być 5 rodzajów, a jeszcze mazurek, babki i prezenty od zajączka. Lista zadań i decyzji do pojęcia zdaje się nie kończyć, a presja czasu rosnąć.
Ten świąteczny stres przychodzi do nas zarówno z zewnątrz (oczekiwania innych, konkretne wydarzenia- pandemia, zakupy świąteczne, wielość zadań, niewspółpracujący domownicy, etc.), ale też z naszego wnętrza (presja i wyobrażenia na temat zachowania, wyglądu swojego i innych, przebiegu spotkań rodzinnych, zmęczenia i ignorowania własnych potrzeb, zarażania się emocjami innych).
Warto mieć świadomość, że stres jest naturalną reakcją naszego organizmu na różne bodźce, przede wszystkim te, które odbieramy, jako zagrażające. Okazuje się zatem, że paradoksalnie świąteczny czas odbieramy w wielu chwilach jako zagrożenie!? A przecież nie o to chodzi w świętowaniu!
Jestem przekonana, że gdyby się w tym zatrzymać i zapytać siebie, czy chcę, żeby najbliższe dni wprawiały mnie i mój organizm w stan zagrożenia, na który reagujemy zwykle automatycznie walką, ucieczką, albo zamrożeniem, to nie znalazłaby się osoba, która świadomie powiedziałaby: tak ja chcę, bardzo proszę o taką Wielkanoc.
Cała sztuka w radzeniu sobie ze stresem polega właśnie na umiejętności zatrzymywania się. Zrobienia stop w sytuacji, w której wydaje się, że trzeba zadziałać natychmiast. Bo nie ma, poza zagrożeniem życia lub zdrowia, sytuacji w życiu, w których trzeba działać natychmiast.
Taka chwilowa pauza otwiera przed nami przestrzeń na wzięcie pełnego oddechu (dosłownie!), zastanowienie się o, co właściwie mi chodzi, poszukanie różnych opcji rozwiązań problemów, które się pojawiają. Takie pauzy to w ferworze przedświątecznych przygotowań najlepsze, co możemy dla siebie zrobić.
Możemy sobie pomóc zatrzymać się, dotykając swojego ciała. Jakiejś jego części, która będzie takim przyciskiem STOP. Często robimy to bezwiednie, np. dotykamy czoła, albo kładziemy dłoń na sercu, gdy stresu jest już naprawdę za dużo. Ma sens robienie tego, zanim zrobi się „za dużo”, aby wyłączyć na moment działanie i posłuchać siebie. Sprawdzić, czy to co robię, naprawdę jest tym, czego potrzebuję, na czym mi zależy. I dopiero po tym podejmować, a może właśnie porzucać konkretne działania.
I tego sobie i wszystkim czytającym ten tekst na czas Wielkanocy z serca życzę.
A jeśli chcecie poznać więcej metod na radzenie sobie ze stresem, zapraszam do pudełka „Dla tych, które chciałyby sobie nieco ulżyć w stresie” https://laboratoriumzmiany.org/produkt/pudelko1/
Katarzyna Krzyżanowska